Pamiętacie przepis na wyśmienitą wymianę? We wrześniu wzbogaciliśmy go o nowe składniki.
Do grupy uczniów pasjonatów , nauczycieli zapaleńców dołożyliśmy bałkańskie słońce i deszcz, ogromną gościnność serbskich rodzin, protokół dyplomatyczny polskiej ambasady oraz szczyptę orientalizmu pomieszanego z wpływami austriacko-węgierskimi, a wszystko to wymieszaliśmy w tyglu kulturowym Europy. Efekt? Rewelacyjny!!!! Wyjazd do Belgradu to strzał w przysłowiowa dziesiątkę. Nowy , nieznany nikomu tak naprawdę kraj, z niezwykłą, często jakże podobną do naszej dramatyczną historią obrosłą stereotypami. Nowi ludzie, ciepli, serdeczni, otwarci , dumni z własnego dziedzictwa kulturowego, ale mający zarazem świadomość błędów przeszłości i próbujący przełamać negatywne postrzeganie ich narodu w Europie. To tak na poważnie, a na co dzień? Pyszna kuchnia, ogrom turystycznych atrakcji i ogrom Belgradu – dosłownie i w przenośni, piękno Dunaju i Sawy, cerkwie, twierdza pamiętająca rzymskie imperium w starożytności. To stąd pochodzi nazwa miasta – Belgrad, czyli Białe Miasto.
Polecam wszystkim i zachęcam do kolejnej tury wymiany – sprawdzone przepisy zawsze działają. Zapytajcie uczestników: Olę z IIb, Nikodema z IIIf, Marcina z IIb, Anię z IId , Martynę z IIIa i Natalię z IIIe.
Katarzyna Cieplińska-Olejnik
Wpis o wizycie na stronie Ambasady w Belgradzie
Kartki z pamiętnika
Niedziela 21.09
Nocne godziny, pomimo zmęczenia podróżą, spędziłam na rozmowach z serbską koleżanką. Rano czekało na mnie pyszne tradycyjne śniadanie – pita z serem i kajmakiem (serbskim produktem narodowym). Najedzone pojechałyśmy autobusem na miejsce zbiórki, czyli pod Hotel Moskwa. Zwiedzanie Belgradu – białego miasta, rozpoczęliśmy wizytą w Muzeum Narodowym i spacerem ulicą Kniazia Michailova (dawnym traktem rzymskim), zaliczanej do grona najcenniejszych zabytków miasta. Następnie udaliśmy się w kierunku Twierdzy Kalamegdan wzniesionej z białego kamienia, co wyjaśnia znaczenie nazwy miasta. Historia belgradzkich fortyfikacji, ulokowanych pomiędzy Sawą a Dunajem, sięga II w. n. e. Pierwotnie istniała tam starożytna osada Singidunum, którą zrównali z ziemią Goci i Hunowie. Dopiero w VI w. została ponownie wzniesiona. Zmęczona, a zarazem pełna wrażeń zasypiam.
Poniedziałek 22.09
Dzień rozpoczęłam pełna sił. Poranek spędziliśmy w XIII Belgradzkim Gimnazjum. Po lekcjach Serbowie zaprowadzili nas do największej cerkwi na świecie, do cerkwi św. Sawy – założyciela Serbskiego Kościoła Prawosławnego. Niestety nie było nam dane podziwiać świątyni w całej swej okazałości z powodu prac konserwatorskich. Potem zobaczyliśmy wnętrze Biblioteki Narodowej. Wieczorem z Anją i jej znajomymi wspięliśmy się na wzgórze, aby zobaczyć panoramę miasta. Cóż to były za widoki…
Wtorek 23.09
Po przebudzeniu poczułam przenikliwy chłód. Jakże to był zimny dzień. Po niezwykle ciekawym wykładzie o złamanych prawach fizycznych w filmach science-fiction udaliśmy się do Muzeum Nikola Tesli, serbskiego inżyniera. Tesla jest autorem blisko 300 patentów, chroniących jego 125 wynalazków! Do najważniejszych z nich należy silnik elektryczny, świetlówka i radio. Przechadzając się ulicami nie sposób było nie dostrzec ruin zbombardowanych budynków z 1999 r. – żywych pomników tamtych wydarzeń. Jak to dobrze, że mnie nic takiego nie spotkało, że mogę spokojnie pić gorącą czekoladę.
Środa 24.09
Równo o dziesiątej przekroczyliśmy próg Parlamentu Serbii, gdzie zostaliśmy zapoznani z historią tego miejsca. Pokazano nam sale posiedzeń i główne pomieszczenia. Po czym, korzystając z zaproszenia, udaliśmy się do Ambasady Polski na spotkanie z nowo mianowanym ambasadorem. Popołudniem nadszedł czas na wyczekiwany przeze mnie punkt programu, na Skadarliję. Co to takiego? Jest to ok. 400 metrowa uliczka pełna uroku i osobliwej atmosfery. To właśnie tu spotykała się i tworzyła serbską bohema. Do dziś pozostało tu wiele z pierwotnego charakteru tego miejsca. Niesamowity jest ten kraj i jego mieszkańcy… pełni życzliwości i pogody ducha.
Czwartek 25.09
Naszą przygodę z Belgradem zakończyliśmy malowniczym spacerem wzdłuż ujścia Sawy do Dunaju. Mogłoby się wydawać, że nie może być piękniejszego zakończenia, a jednak nie. Wisienką na torcie okazała się ceremonia zakończenia projektu. Zaprezentowano nam ludowe tańce, stroje, melodie, a nawet piosenkę Kamila Bednarka. Jak ten czas szybko leci! Dopiero co byliśmy na lotnisku, a już dobiega końca ostatni dzień wymiany. Trzeba będzie tu wrócić – tydzień to zdecydowanie za krótko! Jeszcze trzeba się spakować, jeszcze zamienić ostatnie słowa z Anją, a tak mało czasu zostało. Do 4.15 muszę być gotowa, zarówno ja, jak i moja walizka, pełna nowych doświadczeń.
Anna Wilk kl. II d