Na przełomie maja i czerwca pięćdziesięcioosobowa grupa humanistów z czwórki realizowała główną część projektu „Z historią starożytną na ty. Śladami kultur minojskiej i mykeńskiej” – II naukowy obóz wędrowny po Grecji lądowej i Krecie. W tym roku program był bardziej ambitny, obejmował bowiem Peloponez oraz Kretę. Młodzi humaniści przeżyli prawdziwą przygodę, ale też musieli się wykazać odpornością na trudy podróży: setki mil rejsu po Adriatyku, setki kilometrów w autokarze, przesiadka na prom i rejs przez Morze Kreteńskie. W drodze powrotnej podobnie. Zwiedzanie, wykłady i lekcje żywej historii. Każda sposobność do zdobywania wiedzy było dobra. Wykład w terminalu promowym, wewnątrz autokaru, na parkingu, na pokładzie promu, przy basenie hotelowym. Można wyliczać długo.
Grupa wyjechała z Wrocławia 30. maja i po kilkudziesięciu godzinach jazdy dotarła do włoskiego miasta Ancona, w którym pod koniec II wojny światowej stacjonowało dowództwo II Korpusu Polskiego. Z Ankony, promem, przedostała się do największego na Peloponezie portu (Patra). Dalsza podróż przebiegała wzdłuż Zatoki Korynckiej do miejscowości A. Nikolaos nad Zatoką Sarońską. Towarzyszyło nam morze, tak dobrze znane starożytnym mieszkańcom greckich polis. W A. Nikolaos grupa mogła się przespać w prawdziwych hotelowych łóżkach. To prawdziwy luksus po męczącej podróży.
Kolejnym punktem na trasie była stolica Grecji, Ateny z jej bezcennymi zbiorami sztuki. Akropol, Olimpeion, Stadion Panatenajski, Agora, ale przede wszystkim ogromna ekspozycja dzieł antycznym w Muzeum Narodowym, zrobiła na młodych humanistach z czwórki ogromne wrażenie. Jak opisać uczucia, kiedy się spogląda na złotą „maskę Agamemnona” i inne artefakty z grobów szybowych, wydobyte podczas prac wykopaliskowych prowadzonych pod kierownictwem Heinricha Schliemanna w Mykenach.
Z nosem przy szybie można było pożerać wzrokiem to, co przez wiele lat oglądało się na kolorowych ilustracjach zamieszczonych w szkolnych podręcznikach do historii. Tysiąclecia dzielące nasze czasy od chwil świetności antycznej Grecji pierzchały. Wystarczyło nieco wiedzy i wyobraźni, aby stanąć u boku rozgniewanego stratą żony Agamemnona.
Późnym popołudniem, o dziwo bez komunikacyjnych problemów, dotarliśmy do Pireusu. Jeszcze tego samego dnia zaokrętowaliśmy się na promie płynącym na Kretę. Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy spotkania z Minosem.
W dalszej części relacja z Krety.