TELEFON: 71 798 67 33

O genezie „Pana Tadeusza” i rogali świętomarcińskich

/, Wyjazdy/O genezie „Pana Tadeusza” i rogali świętomarcińskich

O genezie „Pana Tadeusza” i rogali świętomarcińskich

   W listopadowy wtorek klasa 2a odbyła wycieczkę do Śmiełowa i odwiedziła miejsca, w których nasz wieszcz, Adam Mickiewicz, przeczekał powstanie listopadowe. Podobno chciał swoją cenną osobą wspomóc powstańców, ale nie udało mu się sforsować granicy na Prośnie. Nieżyczliwi twierdzą, że wcale nie śpieszno było mu do walki, a w poznańskim dobrze się bawił – gościł w licznych szlacheckich dworkach, romansował, polował, jadł i popijał. Jak było naprawdę do końca nie wiadomo, wiadomo natomiast, że Śmiełowie i okolicach powstał zamysł napisania epopei szlacheckiej. Jak drugoklasiści dowiedzieli się podczas godzinnej lekcji muzealnej, to tutaj Mistrz poznał prototypy wielu postaci przeniesionych na karty „Pana Tadeusza” – m. in. Asesora i Rejenta, Sędziego Soplicy, Wojskiego. To tutaj także pokochała go Telimena, która chciała dla poety porzucić męża i podążyć za wieszczem do Drezna. Słynna uczta opisana w XI i XII Księdze „Pana Tadeusza” to głośna niegdyś w Wielkopolsce biesiada doby napoleońskiej, którą niejaki Józef Chłapowski wydał w Turwi na cześć szwadronu polskiego pułku gwardii Napoleona w roku 1812. Z kolei pierwowzorem sławnego sporu o Kusego i Sokoła była autentyczna awantura między braćmi Bojanowskimi z Bielewy niedaleko Krzywinia. Z okien pokoju w Śmiełowie, tego, w którym niegdyś mieszkał Mickiewicz, można obserwować krajobraz opisany w pierwszej księdze eposu: pola malowane zbożem rozmaitem, wyzłacane pszenicą , pozłacane żytem, a wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą…

Wracając z Mickiewiczowskiego szlaku drugoklasiści, czyli mele (dziewczęta) i szczuny (chłopcy), zawitali do Poznania, gdzie w Muzeum Rogali Świętomarcińskich (nie świętokrzyskich ani świętych!) prowadzący kolejną lekcję ubrali ich w stroje kucharzy – mycki (czapki) i fartuchy. Nie tylko uczyli się wyrobu słodkich czykątów (rogali), ale i wbito im do bań (głów) gwarę wielkopolską. Dowiedzieli się, że poznaniacy nie mają nóg, a giry i syry (stopy). Przygotowując słodkości używali fidget spinnera (wałka), a ciasto kroili nie knypem (nożem) a szablą. Klopnięto (sprzedano) nam dużo czykątów. Kielczyliśmy (śmialiśmy) się przez cały czas – wspominają młodzi ludzie. – Po wszystkim wpucnęliśmy (zjedliśmy) pyszne wyroby w kształcie końskich podków. Ach, co to była za wycieczka!

Alicja Badowska, Beata Kwapińska z uczniami II a

 

2017-12-01T08:36:41+00:00 30 listopada 2017|Wydarzenia, Wyjazdy|